Mam na imię Wiktoria

 

Mam na imię Wiktoria. Od 26 lat jestem mężatką, matką dwóch dorosłych synów. Pochodzę z rodziny katolickiej i staram się pielęgnować te wartości w moim życiu. Od ponad dwóch lat należę do wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym. Przez te wszystkie lata, gdy nie należałam do wspólnoty wydawało mi się, że moje życie i to co się w nim dzieje zależy przede wszystkim ode mnie samej. Owszem uczestniczyłam w życiu Kościoła, przystępowałam do Sakramentów świętych, ale to życie było jakby następstwem wychowania, jakie otrzymałam w domu rodzinnym i niejako bojaźni przed Bogiem. Bóg był dla mnie kimś ważnym, kimś dobrym, kimś miłującym, ale to On mnie kochał, a ja Jego – sama nie wiem? Moja wiara, przynajmniej tak mi się wydawało była dość głęboka, ale za mało było w niej miłości, tęsknoty za Kimś, kogo się naprawdę kocha, za mało było odwzajemniania tej Miłości, która pierwsza mnie ukochała.

Aż w pewnym czasie ja i moja rodzina doświadczyliśmy czegoś bardzo trudnego, czegoś, z czym nie umieliśmy sobie poradzić. Szukałam pomocy u lekarzy, terapeutów i owszem znalazłam tę pomoc, ale mój stan duchowy potrzebował czegoś więcej – potrzebowałam Boga. On był zawsze przy mnie, ale ja nie umiałam tego odczuwać. Byłam zalękniona i zaszukana w doczesnych środkach terapii, a potrzeba mi było otwarcia się na Boga. Wówczas na jednej z terapii poznałam siostrę Zosię i Dorotę. Siostra Zosia zaprosiła mnie na Mszę Świętą we wspólnocie. Pomyślałam pójdę i poproszę Ducha Świętego o pomoc i światło, co robić i jak postępować aby nie ulec rozpaczy.Siostra Dorota powiedziała mi wtedy, że najlepszym lekarstwem na osiągnięcie spokoju jest codzienna eucharystia. Pomyślałam wówczas, że to niemożliwe, nie dla mnie, to dla świętych ludzi, a ja jestem zwyczajny, słaby, grzeszny człowiek.

Jednak Duch Święty już działał w moim sercu. Zaczęłam odczuwać głód Boga, Chrystusa Eucharystycznego codziennie. Tak się złożyło, że mój mąż i syn poszli z pieszą pielgrzymką do Matki Boskiej Częstochowskiej, a ja obiecałam im, że oprócz telefonów będę codziennie łączyć się z nimi duchowo w Sakramencie Eucharystii i zaczęłam codziennie w pełni uczestniczyć we Mszy Świętej. Po ich powrocie nie ustawałam w modlitwie niemalże codziennej Eucharystii. Wyjątek stanowiły dni, gdy byłam cały dzień w pracy i tak jest do chwili obecnej.

Spotykam się co czwartek we wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym by wielbić Boga. Z Bożą pomocą uległa poprawie trudna sytuacja, którą powierzyliśmy Panu przez wstawiennictwo Matki Przenajświętszej, A gdy wracają czasem lęki i niepewność, to już wiem, co jest na nie prawdziwym lekarstwem i ukojeniem, co daje siłę aby iść dalej i nie lękać się – to codzienna Eucharystia i ufna i pełna pokory modlitwa różańcowa. Pomoże na pewno, gdy w pełni uwierzę w jej moc. Nigdy się nie zawiodłam, gdy powtarzam zdrowaśki w różańcu dodaję zawsze – Panie niech będzie Twoja wola, tak jak Ty chcesz, bo Ty wiesz, czego naprawdę potrzebuję. Bogu niech będą dzięki za dar pogłębiania wiary przez umiłowanie Jezusa Eucharystycznego, tego pokarmu na życie pełne Bożego pokoju. Chwała Panu.

Wstecz